Najprostsza i bardzo smaczna. Robiłam ją tutaj wiele razy. Włosi zawsze chwalili i brali dokładki :)
Dobra i dla dorosłych i dla dzieci (Ula uwielbia :)
Oczywiście szarlotka może mieć wiele wersji, można dodawać do jabłek rodzynki, orzechy, przełożyć ciasto pianą z białek lub położyć ją na wierzchu, i tak dalej.
Szarlotka jest też szybka, szczególnie jeśli ma się w słoikach jabłka od Mamy :)
Ja tę najzwyklejszą robię tak:
Składniki:
- 2 szklanki mąki
- 3/4 szklanki cukru pudru
- 3 żółtka
- 1 masło
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- jabłka + ew. 2 łyżki brązowego cukru, łyżka wody, cynamon
- Na stolnicę przesiewam mąkę z proszkiem, dodaję schłodzone masło i siekam szerokim nożem, aż masło będzie w malutkich kawałkach.
- Dodaję cukier, żółtka i szybko zagniatam (oczywiście można to wszystko zrobić w blenderze :)
- Dzielę ciasto na 2 części. Z jednej robię kulę, wkładam do woreczka foliowego i wkładam albo do zamrażalnika - jeśli chcę na wierzch zrobić kruszonkę, albo do lodówki - jeśli chcę zrobić wałeczki. Drugą rozwałkowuję (można to zrobić przez papier do pieczenia, aby ciasto się nie przyklejało, a można też spłaszczyć ciasto ręcznie) i rozkładam w wyłożonej papierem do pieczenia tortownicy. I dopiero teraz wkładam do lodówki - to łatwiejsze niż rozkładanie w tortownicy schłodzonego ciasta. Zostawiam na co najmniej godzinę.
- Wyjmuję z lodówki, nakłuwam widelcem i wkładam do nagrzanego do 180 stopni piekarnika.
- Piekę ok. 10 minut, do zrumienienia.
- Wyjmuję, posypuję bułką tartą (to po to, żeby jabłka nie nasączyły za bardzo ciasta) i wykładam jabłka.
- I teraz wierzch - robię albo wałeczki (takie wspomnienie dzieciństwa) albo trę ciasto, które było w zamrażalniku, na tarce na grubych oczkach (albo też, jak na zdjęciu - ścinam nożem).
- I do piekarnika na ok. 35-40 minut. Trzeba bardzo uważać, aby wierzch się nie spalił. Gdy się porządnie zrumieni, to ciasto jest już gotowe, bo przecież spód był podpieczony wcześniej a jabłka też były ugotowane.
Ja nigdy nie dodaję surowych jabłek. Jeśli akurat nie mam tych od Mamy to kupuję antonówki (a tutaj renetę) i duszę pokrojone w kostkę, posypane cukrem brązowym i podlane łyżką wody. Nie mają się rozpaść, ale zmięknąć. Powinny częściowo zostać w kawałkach. Doprawiam też odrobiną cynamonu.
Z podanych wyżej proporcji i 10 jabłek wyszła mi okrągła tortownica 24 cm (której nie zdążyłam sfotografować, bo pędziliśmy do właścicieli naszego domu na kolację :) i następnego dnia jeszcze mała blaszka 10-15 (i to właśnie ten płaściutki maluszek jest na fotografii).
Oczywiście ciasto przed podaniem warto posypać cukrem pudrem.
Smacznego!!