Nie mogłam jej nie kupić!
Jest niezwykła, prawda? A w dodatku ekologiczna :) Ale tym razem to miało
drugorzędne znaczenie, i tak bym ją kupiła.
Takiej dyni nie mogłam przeznaczyć na zupę, do risotto, czy
na placuszki. Mogłam ja tylko upiec i nafaszerować!
Nafaszerowałam sałatką, zapiekłam i podałam na kolację z sałatą
i białym winem. Pysznie!
Nadzienie to rzeczywiście sałatka, niezależna. Można też dynię
upiec pokrojoną na plastry i podać na talerzu obok sałatki.
Bardzo Wam polecam!
Ps. co Wam przypomina? ;)
Składniki (ilości w zależności od potrzeb i wielkości dyni):
- dynia piżmowa (butternut)
- kasza (użyłam bulguru, ale może też być kuskus, orzo czy gryczana niepalona)
- pomidorki mini
- mała czerwona cebula
- czarne oliwki
- feta
- natka
- oliwa, sól, pieprz
Wykonanie:
- Dynię przekroić wzdłuż na pół, wydrążyć (część z pestkami), ponacinać, skropić oliwą, posolić, popieprzyć i wstawić do piekarnika nagrzanego do 200 stopni częścią przekrojoną do góry. Piec do miękkości.
- Kaszę ugotować. Wymieszać w miseczce w pozostałymi składnikami.
- Dynię wyjąć z piekarnika, nałożyć nadzienie i zapiekać razem ok. 15 minut.
Smacznego!
Ps. Moja dynia nie była duża, ale po nadzianiu wyszła całkiem
spora porcja jak na nasze możliwości (mimo że nadziałam tylko mały wydrążony
kawałek). Odkroiliśmy więc tę nienadzianą część i zjedliśmy tylko po kawałku. Z
reszty zrobię jutro risotto. Albo coś
innego, może wytrawne muffinki?
przepis inspirowany przepisem z mintaeats.com